Chester Bennington z zespołu Linkin Park ujawnia zaskakujące szczegóły spotkania z legendarnym Genem Simmonsem z grupy Kiss.
fot: muzyka.interia.pl
Gene Simmons ma wyraźnie chrapkę na Chestera Benningtona . Wokalista Linkin Park przyznał, że spotkanie z basistą Kiss było dla niego sporym przeżyciem. Także z tego powodu, że idol Chestera Benningtona zaskoczył go specyficznym komplementem.
Oddajmy zresztą głos frontmanowi Linkin Park, który o szczegółach opowiedział na falach amerykańskiej radiostacji KROQ.
"Gdy pierwszy raz zobaczyłem Gene'a Simmonsa na jakiejś imprezie, byłem bardzo podekscytowany. Myślałem sobie: 'Patrzcie, tutaj stoi sam Gene Simmons!'. Postanowiłem podejść do niego i się przedstawić" - wspomina Chester Bennington.
"Chwycił mnie za ramię i powiedział, że jestem utalentowanym, silnym młodym mężczyzną" - relacjonuje wokalista.
To nie był jednak jedyny komplement, jaki padł z ust legendarnego rockmana.
"Po chwili spojrzał mi głęboko w oczy i dodał, że gdybyśmy się spotkali w więzieniu, chciałby ze mną uprawiać seks. Zdębiałem" - opowiada.
Anegdotę Chestera Benningtona potwierdza jego kolega z zespołu Mike Shinoda.
"Za Genem stała żona Shannon, która potwierdziła słowa męża" - dodaje muzyk Linkin Park.
Przypomnijmy, że Gene Simmons uznawany jest za jednego z największych uwodzicieli w muzycznym show-biznesie. Muzyk Kiss twierdzi, że uprawiał seks z około pięcioma tysiącami kobiet!
żródło: muzyka.interia.pl
Mój ukochany Chester;)
OdpowiedzUsuń